|
ślady pamięci oryginalne rękopisy, wspomnienia Włodzimierza Fiszera z roku 1935,- inżyniera budownictwa lądowo-wodnego ze specjalnością koleje żelazne, absolwenta Politechniki Lwowskiej, członka Lwowskiego Aeroklubu Akademickiego, który pisał i wygłaszał pogadanki w Radjo Lwów m.in. na tematy społeczne, polityczne, techniczne i etyczne. Włodzimierz Fiszer (wycieczka pierwsza) "Grunwald dzisiejszy” (w 525-rocznicę grunw. bitwy) Pogadanka wygłoszona w polsk. Radjo-Lwów dn.13.VI.35 o godz.18.30 str.1 Są w dziejach Polski zdarzenia i fakty, świecące niby płomienne znicze na szlaku jej ewolucji historycznej stanowiąc wiecznie żywe świadectwo wielkości Narodu, udokumentowanej czynami bohaterskich wysiłków orężnych na szlakach bojów i zmagań. Jedno z tych ogniw epopei oręża polskiego-to wiekopomne zwycięstwo Jagiełły nad Krzyżakami pod Grunwaldem. 525 lat mija w roku bieżącym od chwili, gdy na polach pomiędzy Grunwaldem a Tannenbergiem, na terenie dzisiejszych Prus Wschodnich- rozegrała się owa pamiętna bitwa, przynosząc nie tylko świetne zwycięstwo Polsce, umacniające jej stanowisko międzynarodowe, ale stanowiąc zarazem ostatni akt historycznego istnienia Zakonu Krzyżackiego, albowiem po klęsce grunwaldzkiej utracił on bezpowrotnie zarówno swoją siłę moralną jak i autorytet strategiczny w Europie. Otwierając dziś chwalebną kartę zwycięstwa grunwaldzkiego, tylokrotnie opisywanego przez historyków poetów i prozaików polskich i uwiecznionego w długim szeregu arcydzieł sztuki pięknej- przenieśmy się na skrzydłach wyobraźni-za północną wstęgę graniczną Rzeczypospolitej-na miejsce wielkiego czynu polskiego; Spójrzmy na nie przez pryzmat dzisiejszej rzeczywistości i zobaczmy jak przedstawia się ono obecnie oczom zwiedzającego turysty. (Sic!) str.2 Przekroczywszy granicę polską pod Krasnołęką wjeżdżamy na doskonałą asfaltowaną aleję komunikacyjną uciekającą w głąb kraju, omijając malowniczemi serpentynami błękitne tafle przepięknych melancholijnych jezior i gubiąc się raz po raz w szmaragdowej zieleni szpilkowych lasów. Mijamy miasta Neidenburg i Hohenstein i oto przybywamy na teren gminy Grunwald. Zaznaczyć trzeba że Grunwald i Tannenberg-są to 2 zupełnie różne wioski oddalone od siebie o kilka kilometrów, zaś pola grunwaldzkie na których rozegrała się bitwa w r.1410-znajdują się pomiędzy niemi. Nierówną jednak rolę odgrywają te wioski w dzisiejszem życiu kulturalnem Prus Wschodnich-podczas gdy jedna z nich gra rolę „Benjaminka”-to druga- podziela losy Kopciuszka;-tym ostatnim jest właśnie Grunwald. Obecne tendencje pruskie wyraźnie zmierzają ku wyeliminowaniu ze słownika historycznego nawet terminu „Grunwald”, zastępując go nazwą Grunfelde zaś ta ostatnia identyfikując z Tannenbergiem,z którym wiąże się pamięć jednego z największych sukcesów wojennych marsz. V. Hindenburga-w r.1914, i w którym dziś spoczywają zwłoki tego wodza niemieckiego Narodu. Lecz oto zbliżamy się do historycznego miejsca bitwy grunwaldzkiej. Posuwając się na południe drogą, prowadzącą z Tannenbergu do Ludwigsdorfu przybywamy do okręgu „Osterode” i tu właśnie widzimy już rozciągające się na przestrzeni kilkunastu kilometrów kwadratowych- lekko pofałdowane tereny tu i ówdzie pokryte starym drzemiącym lasem, pozatem stanowiące nieuprawne (Sic!) str.3 pola porośnięte wrzosem i dzikiemi zaroślami. Jesteśmy u celu podróży. Wchodzimy na pagórkowate wzniesienie z którego roztacza się piękny i obszerny widok na cała okolicę-i oto odsłania się przed naszemi oczyma-w całej swej rozciągłości historyczna arena bitwy grunwaldzkiej; doznajemy lekkiego wzruszenia, które się potęguje, gdy towarzyszący nam przewodnik wyjaśnia, że wzgórze na którem się znajdujemy jest właśnie tem z którego wczesnym rankiem 15 lipca 1410 roku-ujrzał wielki mistrz Zakonu Krzyzack.-Urlich von Jungingen-pierwsze chorągwie wojsk Jagiełły i Witolda. Ogarnia nas specyficzny nastrój wspomnień historycznych i myślowego skupienia. Wzrok się obraca pierścieniowym szlakiem w kolistym obwodzie rozległych obszarów, ogarnia je jakgdyby wchłaniając w siebie obraz-i pyta: -Czemużeś ty ziemio, którą oto raz pierwszy widzę? -Bo dusza przybysza polskiego pragnie i powinna przecież wejść w bezimienne porozumienie z oddechem tej ziemi, na której ongiś stanęła zwycięska stopa jego rodaków. i oto wysubtelnia się słuch wewnętrzny a myśl ukołysana przedziwną słodyczą ciszy z wolna wyzwala się z więzów teraźniejszości i poprzez mglistą zasłonę stuleci mknie ku przeszłości. Jagiełło, Urlich v. Jungingen, Grunwald- te imiona i nazwy..na chwilę jakgdyby przestają być jedynie książkowem echem zamierzchłej przeszłości i zdają się bezpośrednio przemawiać do duszy. Ileż głębi wyczuwa wówczas w tej niemej ich wymowie, ile przebrzmiałej sławy (Sic!) ile przebrzmiałej sławy (Sic!) |
||||
|