|
ślady pamięci Włodzimierz Fiszer str.9 odświętne i  błyskotliwe. Czapki o kształtach-nie mniej oryginalnych. Wyjeżdżamy na ulicę Hindenburga prowadząca na drogę do Tannenbergu i nie zatrzymując się opuszczamy miasto Hohenstein, które pod każdym względem podobne jest do Neidenburga, jedynie znacznie ruchliwsze ze względu na bliskość Tannenbergu. Po kilkunastu minutach jazdy zarysowuje się przed naszymi oczyma- na horyzoncie surowe linie prostokątnych baszt pomnika narodowego „Nationaldenkmal” w Tannenbergu. Tannenberg jest to też wioska. Monumentalny pomnik góruje nad nią i nad całą okolicą. Już z daleka wyczuwa się ogrom tej masywnej budowli, podobnej nie do pomnika a raczej do potężnej twierdzy obronnej o wysokim murze najeżonym ośmiu olbrzymiemi basztami, o bardzo płaskich dachach. Zatrzymujemy się wreszcie na specjalnym placu automobilowym w Tannenbergu. Na każdym kroku już tu się spotyka policjanta, regulującego ruch tak pieszy jak i samochodowy. Przed oczyma naszemi całe morze aut najrozmaitszego typu i z najrozmaitszych okolic Niemiec, są i Bremena i z Gdańska i z wielu miast Rzeszy. Ale oto przybywa wypełnione wycieczkowiczami ciężarowe auto z Gdańska- opasane ogromną wstęgą z napisem: „Danzig bleibt deutsch!” (Gdańsk pozostaje wierny Niemcom) Na każdym kroku powitania- wyłącznie przez podniesienie ręki ku górze. Niedaleko znajduje się specjalny ogród i restauracja dla przyjeżdżających. Cały szereg kiosków i placówek wystawowych „Narodowego Niemieckiego Komitetu budowy pomnika”-obficie zaopatrzonych w doskonałe zdjęcia fotograficzne, książki, odznaki pamiątkowe i t. p. Tu i ówdzie uwijają się kwestarze i kwestarki-z puszkami-robiąc zbiórkę na ten sam cel. Umawiamy się co do godziny odjazdu powrotnego i nasza 60-cio osobowa wycieczka rozprasza się, wsiąka-i gubi jak kropla w morzu-wśród niezliczonych tłumów ludności niemieckiej. (Sic!) str.10 Kieruję się ku pomnikowi i stwierdzam, że dostęp do wnętrza jest zamknięty i obsadzony przez policję. Zaś znajdujące się wpobliżu niego publiczność uformowana jest w dwuszereg- szpalerem, tworząc przejście kilkudziesięciometrowe- od drogi do zamkniętej jeszcze w tej chwili bramy pomnika-fortecy. Miejsce na którym stały tłumy publiczności oraz urządzone było wspomniane przejście- nosi nazwę „vorhof” t. j. Wstępna część do pomnika, zaś wewnętrzna część pomnika-”ehrenhof”. Po drugiej stronie pomnika znajduje się olbrzymie boisko sportowe z kilku rzędami siedzeń, przypominających swą konstrukcją amfiteatralne urządzenia tego rodzaju w czasach rzymskich. Policja ciągle utrzymuje tłumy we wzorcowym porządku. Wszystko trwa w jakimś wyczekiwaniu. Dowiaduję się niebawem, że na wewnętrznym podwórzu pomnika-koło krzyża środkowego oraz przy trumnie feldmarszałka von Hindenburga- znajdują się najwyżsi dostojnicy wojskowi spółczesnych Niemiec- a więc przedewszystkiem feldmarszałek von Mackensen-drugi bohater walk pod Tannenbergiem, a obok Hindenburga-będący drugim bożyszczem obecnych Niemiec: trzeci mąż stany-generał von Ludendorf szef sztabu generalnego w czasie wojny światowej na uroczystości nie był obecny nie było też Hitlera. Upłynęło kilkadziesiąt minut w napięciu wyczekiwania wreszcie otworzyła się brama i ukazali się w niej najwyżsi dostojnicy armji niemieckiej-w niebieskawych uniformach o błyszczących guzikach, szlifach i mnóstwie orderów, pokrywających u niektórych generałów kompletnie całe popiersie uniformu. Słońce z pogodnego nieba zalewało swymi promieniami uroczysty pochód i w ich świetle jeszcze mocniej lśniły srebrnymi i złotymi połyskami metalowe szpice kasków „a la Wilhelm”-na głowach sędziwych członków niemieckiej generalicji. Nadawało im to wszystko szczególnie majestatyczny wygląd, który w zupełności harmonizował z niezwykłą powagą ogólnego nastroju, którą dobitnie odzwierciedlały wyrazy twarzy, w skupieniu i milczeniu kroczących wzdłuż żywego korytarza z ludzi- dostojników wojskowych. Cała potęga Niemiec i cały majestat ich wielkości zdawał się być wcielonym i symbolicznie godnie reprezentowanym-przez sędziwych a jednak z spiżu wykutych- męskie postacie generalicji niemieckiej. Całość robiła na widzu wrażenie niezapomniane, a w szczególności na widzu, który jak ja,-poraz pierwszy coś podobnego oglądał. (Sic!) str.11 Ale oto drgnęły tłumy-jak gdyby przeszyte prądem elektrycznym- i z powodzi popielatych mundurów i błyszczących śpiczastych kasków- wynurzyła się średniego wzrostu postać starszego generała w zupełnie różnej od innych w futrzanej czapce podobnej do papachy rosyjskiej- tylko koloru rudo-żółtawego- w ręce do piersi przyciśniętej trzymał szarego koloru-ze złotemi inkrustacjami-berło marszałkowskie,- był to właśnie co do majestatu, sławy i wielkości- drugi po marszałku Hibdenburgu-wojskowy mąż stanu, bożyszcze dzisiejszych Niemiec- wiernych tradycjom cesarskim-był to drugi rycerz Tannenbergu: generał-feldmarszałek von Mackensen. Jakby na skinienie różdżki czarodziejskiej uniosły się w górę-w powitalnym geście hitlerowskim setki rąk ludzkich i okrzyki „Sieg! Heil!” popłynęły w dal ponad tłumem. Jak głęboki był entuzjazm mas można sądzić z maleńkiego ale niezapomnianego fragmenciku tego ich porywu powitalnego: wpobliżu mnie stała kobieta trzymająca około 3 ch letnie dziecko na ręku, dziecko to w czasie defilady obok generałów samorzutnie zdobyło się nie tylko na uniesienie ręki po hitlerowsku w górę ale i na okrzyk: „Sieg!heil!”, bardzo możliwe, że były to jedyne z b. niewielu słów, które wogóle wymówić umiało poprawnie. Po tej krótkiej stosunkowo defiladzie tłumy ruszyły falą-ku głównej bramie wejściowej do pomnika, ta jednak okazała się znowu zamknięta. Upływały minuty i kwadranse... zbliżała się nieubłagalnie umówiona 4-ta godzina wyjazdu powrotnego- a perspektywa dostania się do wnętrza pomnika na ten „ehrenhof”-zdawała się być jeszcze wciąż w nieskończoności. Wreszcie zatrzymawszy się przy głównej bramie by oglądnąć i przeczytać umieszczoną obok niej tablicę pamiątkowa zwróciłem uwagę na policjanta który w pobliżu mnie energicznie gestykulował, wskazując ręką kierunek wzdłuż ścian-naokoło, i coś tłumaczył. Zrozumiałem. Mówił, ze nadaremnie tu czekamy a trzeba iść dookoła- do przeciwległej bramy z drugiej strony-bo tamtędy publiczność będzie wpuszczana do wnętrza. Istotnie przy właściwej bramie z drugiej strony zalegały już znowu tłumy, a szczególnie niecierpliwi nawet walili pięściami w masywne okucia bramy akompaniując przytem różnemi okrzykami i dowcipnemi uwagami. (Sic!) | ||||
|