|
ślady pamięci oryginalne rękopisy, wspomnienia Włodzimierza Fiszera z roku 1935,- inżyniera budownictwa lądowo-wodnego ze specjalnością koleje żelazne, absolwenta Politechniki Lwowskiej, członka Lwowskiego Aeroklubu Akademickiego, który pisał i wygłaszał pogadanki w Radjo Lwów m.in. na tematy społeczne, polityczne, techniczne i etyczne. Włodzimierz Fiszer (wycieczka druga) "Moje wrażenia z wycieczki do Tannenbergu i (Grunwaldu) Prusy Wschodnie dn. 26.VIII. 1934, w dniu uroczystego obchodu przez Naród Niemiecki XX-tej rocznicy wielkiej i zwycięskiej bitwy niemiecko-rosyjskiej pod Tannenbergiem podczas wojny światowej- - celem zwiedzania: 1) wybudowanego w miejscu walk przez v. Hindenburga-monumentalnego pomnika „Nationaldenkmal” - oraz: 2) grobu Hindenburga spoczywającego w jednej z baszt pomnika. - i :3) terenów na których odniósł świetne zwycięstwo nad Krzyżakami w r.1410-Król polski Wł. Jagiełło. Trasa wycieczki: Tannenberg (Grunwald), Hohenstein, Waplitz, Rontzkern, Neidenburg, Koslau, Krasnołęka, Działdowo, Lidzbark str.1 Wycieczka do Tannenbergu (Grunwaldu) Prusy Wsch. 26.VIII.1934 Wyjazd nastąpił o godz. 9.30 z m. Lidzbarka na Pomorzu. Podróż odbywała się na samochodach. Jechało 60 osób, przeważnie- obywateli Lidzbarka, pochodzących z zamożniejszych sfer; 30% pasażerów stanowiły kobiety. Trasa wycieczki prowadziła do granicy pruskiej przez m. Działdowo (Soldau)-znajdującego się jeszcze po stronie polskiej w 25 kilometrach od m. Lidzbarka. w odległości 7 klm. za Działdowem, w miejscowości Krasnołęka-nastąpił postój w urzędzie granicznym-celnym, gdzie każdy z uczestników otrzymał paszport graniczny „Grenzausweis”-posiadający napisy w języku polskim i niemieckim. Po kilkunastu krokach od domu urzędu celnego znajduje się zapora graniczna zaopatrzona w godło państwowe. Przejazd przez granicę jest dozwolony wyłącznie w godzinach na ten cel przeznaczonych a więc w dnie powszednie od godz. 7 rano do 7 wieczór zaś w niedziele i święta tylko do godz.16-tej. Po załatwieniu czynności urzędowych związanych z wydaniem paszportów-wjechaliśmy w aleję lipową rozpoczynającą się tuż za szlachbaumem-przejechaliśmy przez most zaopatrzony w dwie tablice- jedną z godłem polskim-, po lewej stronie mostu, widocznem od strony niemieckiej,-i drugą po prawej stronie: z czarnym charakterystycznym orłem niemieckim i napisem w gotyckim stylu: Deutschland. Po kilkuminutowej jeździe stanęliśmy przed zaporą niemieckiego urzędu celnego a następnie zatrzymaliśmy się przy tablicy z napisem : ”Halt Zollamt!”. Na progu budynku wybudowanego w charakterystycznym stylu niemieckim stanął niemiecki urzędnik cały w zielonym umundurowaniu o błyszczących...i złotemi tonami-szlifach gwiazdkach i innych błyskotkach, nadających jego postaci bardzo uroczysty i poważny wygląd. Po krótkim postoju i zadziwiająco szybkiem załatwieniu czynności urzędowych oraz-ku nie małemu zdumieniu podróżnych-bez jakiejkolwiek rewizji osobistej-ruszyliśmy w dalszą drogę, wkraczając już na właściwy teren niemiecki. Trasa drogi prowadziła ciągle aleją lipową, której drzewa, szeroko rozrośnięte, tworzyły ze splotu (Sic!) str.2 konarów i liści-zielone sklepienie tuż nad głowami przejeżdżających. Pogoda sprzyjała wycieczkowiczom i przez zieloną arkadę lipową-na uciekające przed nami w dal- szare pasmo drogi- rzucało swe promienie-wysoko jarzące się słońce. Dzięki pierwszorzędnie wybudowanym i równie doskonale utrzymanym drogom-podróż była niezwykle przyjemna i gdyby nie świeży powiew powietrza spotęgowany znaczną szybkością jazdy-odnosiłoby się zupełne wrażenie podróży w luksusowym „sleepingu” kolejowym, a nie jak to było w rzeczywistości-na zwykłej ciężarówce doraźnie przekształconej na rodzaj otwartego autobusu. Pierwszem osiedlem napotkanem po stronie niemieckiej była miejscowość „Koslau” (wioska). Obfitość najrozmaitszego rodzaju plakatów reklamowych oraz ogłoszeń, jakoteż regularność zabudowań prawie wyłącznie murowanych i krytych dachówką-nadają najmniejszemu osiedlu niemieckiemu wygląd kulturalny i upodobniający je do osiedli miastowych. z szeregu różnokolorowych afiszów rzucał się w oczy duży plakat propagujący głosowanie na Hitlera-na pierwszym planie- olbrzymia postać Hitlera-w brunatnej koszuli- bez czapki z charakterystycznym kosmykiem włosów, spadającym na czoło oraz z podniesioną ręką; zaś za Hitlerem-nieprzeliczone tłumy ludzi idących w ślady swego „Führera” (wodza). Na drogach coraz bardziej wzmaga się ruch kołowy i pieszy-ludność odświętnie przystrojona zdąża do swych świątyń, jako że był to dzień niedzielny. Bardzo często spotyka się rowerzystów, są nimi nie tylko mężczyźni, lecz również często tak młode panny, jak i leciwe niewiasty. Widzi się tam, jak zresztą i u nas na Pomorzu, że rower jest traktowany nie jako przedmiot luksusowy, lecz jako przedmiot codziennego użytku a przedewszystkiem jako bardzo dogodny środek komunikacyjny. Oczywiście tak wspaniały rozwój nie tylko sportu ale i komunikacji kolarskiej jest w pierwszej mierze funkcją stanu dróg kołowych, które w Prusach-jak to sądzić można na podstawie setek kilometrów przebytych na nich autem w czasie wycieczki-jest bez zarzutu- doskonały. (Sic!) |
||||
|